Rozkaz 00447
30 lipca 1937 r. Jeżow przedstawił Biuru Politycznemu do akceptacji projekt jednego z najbardziej złowrogich dokumentów w historii ludzkości. Dotyczył on represji wobec „byłych kułaków, elementów przestępczych i antyradzieckich”. Początkowo zakładano, że czystka obejmie 268 950 osób, które podzielono na dwie kategorie. Przypisani do pierwszej (75 950) mieli być rozstrzelani. Pozostałe 193 tys. miały zostać aresztowane i zesłane do łagrów, gdzie stanowić mieli darmową siłę roboczą. Represje miały się zacząć 5 sierpnia i trwać przez cztery miesiące. Powołane trójki miały decydować o życiu i śmierci tysięcy ludzi na podstawie pospiesznie zebranych materiałów. Wyroki mieli zatwierdzać przywódcy państwa. Następnego dnia Politbiuro zaakceptowało propozycję Jeżowa i rozkaz 00447 wszedł w życie.
Tak rozpętało się piekło. Rozkaz 00447 dał lokalnym strukturom NKWD możliwość wykazania się przed przełożonymi, ale stanowił też pretekst do lokalnych porachunków i wyrównania krzywd. Donosy pozwalały się pozbyć niewygodnych ludzi w zakładach pracy, ale także spośród sąsiadów i w rodzinach. Oczywiście jakiekolwiek dochodzenie było fikcją. W razie potrzeby zeznania wymuszano torturami. Ofiary zabijano w oddalonych od siedzib ludzkich miejscach, jak podmiejskie lasy Kuropaty pod Mińskiem czy Bykownia pod Kijowem, dokąd ofiary zwożono nawet tramwajem. Mordów dokonywali funkcjonariusze pojeni wódką. Mimo starań ukrycia zbrodni lokalna ludność często jednak wiedziała, co się działo, bo przysypane ziemią trupy wystawały z ziemi.
„Całkowity bilans operacji wykonanej na podstawie rozkazu 00447, począwszy od sierpnia 1937 r. po listopad 1938, wynosił: 767 397 ludzi osądzonych przez trójki, z czego 386 798 skazanych na rozstrzelanie” – piszą Pietrow i Jansen. Co ciekawe – jak dowodzi inny biograf Jeżowa Aleksiej Pawliukow – ku zdziwieniu NKWD społeczeństwo represje przyjęło względnie spokojnie. Choćby dlatego, że przy okazji w miastach zmalała skala włamań, chuligaństwa i przestępczych porachunków. Zdarzały się przypadki, że pracownicy kołchozów i fabryk sami denuncjowali ludzi organom NKWD. Jeden z biografów Stalina Jörg Baberowski zauważa: „W 1937 r. pełnienie funkcji dyrektora czy technika w zakładzie niosło ze sobą realne zagrożenie życia. Tylko w Donbasie NKWD aresztowało do kwietnia 1938 r. jedną czwartą wszystkich inżynierów i szefów produkcji”.